wtorek, 4 listopada 2008

Toksyny

I tak, to już tydzień na Ojczystym Łonie się przypominam. Z dnia na dzień, miłe twarze przed oczyma miewam, tęsknoty pożar ugaszając. Na zgliszczach poprzedniej hoduję nową, silniejszą, "brytyjską". Takie hobby.
Konin rewelacja. Pomniki nowe, inwestycje. Kilka nekrologów i małżeństw, narodzin i rozwodów. Równowaga zachowana być musi. Wieczory chłodne, wschodnie, cywilizacyjne:) Nocne drożdżówki z serem z piekarni na Słowackiego - od razu cieplej. Dialogi o asertywności i jej braku, o syndromie poranka a więc im bliżej tym dalej, czy w końcu, konkretniej, o wpływie Lidla na koniunkturę konińskiej Starówki. Czyli jednym słowem, milczymy.
Cyklistów coraz mniej, szczególnie cyklistek. Cóż, trza coś z tym zrobić. Może wrócić?

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

stanowczo powinieneś się karmić bardziej optymistycznymi kawałkami, a nie głupotami napisanymi dla singli.

ania pisze...

i mnie tam nie ma... ;(

Anonimowy pisze...

no i miał być blog o rowerach, w końcu sezon kanapowy w pełni...

z bruku pisze...

sąsiad...ja noc każdą nieprzespaną po rogaliki wprawdzie...gorące..chadzam...ale żeby kto po drożdżówki nocną porą się dobijał to nie uświadczyłam...